piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział II

#Annie

 Obudziłam się w pokoju babci klęcząc i trzymając jej rękę. Popatrzyłam na nią i poczułam wielki ból w sercu. Pocałowałam ją w czoło i poszłam do kuchni.Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przy stole. Było tak strasznie cicho i pusto, że aż kanapki smakowały inaczej.Potem poszłam się przebrać. Musiałam wyjść i pozałatwiać wszystko z pogrzebem.

 *dwa dni później - pogrzeb

Na pogrzebie nie było tak dużo ludzi. Przyszli sąsiedzi i pani pielęgniarka z mężem. Gdy tak stałam i patrzyłam na trumnę w sercu czułam smutek i pustkę. Nie mogłam wyobrazić następnych dni mojego życia. Nie chciałam być sama. Mam dopiero 17 lat i to jak sobie poradzę było bardzo trudnym pytaniem, na które nie potrafiłam sobie odpowiedzieć. Muszę dać jakoś radę. 

- Mam nadzieję, że będziesz tam na górze na mnie czekać. - powiedziałam całując trumnę. 

To był koniec. Trumna została zasypana, ludzie się porozchodzili, a ja zostałam. Dlaczego? Dlatego bo nie chce wracać do pustego, wypełnionego smutkiem mieszkania, w którym cała miłość uleciała, dlatego, że nie mam po co tam wracać, całe moje życie jest tutaj przy niej. 

- Kocham cię babciu- wyszeptałam ocierając łzy z mokrego policzka. 

Lekko się uśmiechnęłam i odeszłam. Szłam powoli nie zwracając na ludzi, na czas, po prostu na nic.Czułam lekki wiatr, który unosił moje myśli. Przechodziłam przez drogę, gdy nagle usłyszałam przeraźliwy pisk opon. Rozpędzony samochód zatrzymał się tuż przede mną. 

- Oszalałaś?!- wykrzyczał chłopak wyskakując z samochodu. 

Ocknęłam się z szoku i mu odpowiedziałam:

- Nie trzeba było tak szybko pędzić!

Nieznajomy patrzył na mnie chwilę po czym podszedł bliżej. 

- Przepraszam, masz rację...- powiedział spuszczając głowę ku ziemi. 

Zignorowałam go i poszłam dalej.

- Zaczekaj! - zawołał.- Powiedz mi chociaż jak masz na imię. 

- Nie jesteś tego wart. - krzyknęłam do niego nie odwracając się. 

- No nie bądź taka... co ci szkodzi? 

- Spadaj. 

Wkurzyłam się i przyśpieszyłam tempo. Myślałam, że dał już sobie spokój, więc się odwróciłam aby się upewnić. 

- Aaa! Boże, chcesz żebym zawału dostała?! - wykrzyczałam   z przerażenia i automatycznie złapałam się za serce. 

Stał tuż za mną. Nawet nie wiedziałam kiedy tam się znalazł. 

- Aż taki jestem straszny? 

- Przerażający. - odpowiedziałam patrząc na niego ze złością. 

- Bez przesaadyy, ale widzisz, oglądnęłaś się za mną. - poruszył śmiesznie brwiami i stanął trochę bliżej mnie, na co ja się oddaliłam. 

- Zostawię to bez komentarza. - odwróciłam się i chciałam odejść , lecz złapał mnie za nadgarstek. - Możesz puścić moją rękę? 

- Nie puszczę, dopóki nie dowiem się jak masz na imię. 

- Nie to nie, sama się uwolnię. 

I tak jak powiedziałam tak zrobiłam. Trochę wkurzona ruszyłam przed siebie. 

- Idiota. - wyszeptałam. 

- Ja to wszystko słyszę. 

Odwróciłam się i zobaczyłam tego chłopaka idącego za mną. W tym momencie moja cierpliwość do niego się wyczerpała. 

- Człowieku! Ja cie nie znam i nie wiem czego ty ode mnie chcesz! MOŻESZ W KOŃCU ZOSTAWIĆ MNIE W SPOKOJU?! 

- Nie. 

- Pff... Naprawdę idiota...

Odwróciłam się i stanowczym krokiem ruszyłam do domu.Nie oglądałam się, nawet bym nie chciała. Wreszcie doszłam. Otworzyłam drzwi i usiadłam w salonie. Moje oczy skierowały się w stronę pokoju babci. Wstałam i powoli ruszyłam do niego. Rozglądnęłam się, było tak pusto i cicho. Wszystko nią pachniało, wszystko mi ją przypominało. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. 

- Ludzie, dajcie mi chwilę spokoju...- powiedziałam błagalnym tonem otwierając " wrota". 

- Nie powiedziałaś jak masz na imię. 

Tego się nie spodziewałam. Moim oczom ukazał się ten sam chłopak, który prawie mnie potrącił. 

- Boże, człowieku weź się opanuj...A tak wogule to skąd wiesz gdzie mieszkam? 

- To nie było takie trudne. Po prostu szedłem za tobą. - powiedział szeroko się uśmiechając.- Tylko, że ja nadal nie wiem jak ci na imię. 

- Ale jak powiem to pójdziesz sobie? 

- Zastanowię się...

Spojrzałam na niego złowieszczo. Powoli traciłam cierpliwość, ale nie chciałam tego ukazywać. 

- No dobra, pójdę... - powiedział już mniej radośniej. 

- Jestem Annie. Wystarczy? 

- A ja Zayn. Masz ładne imię. A nazwisko? 

- Miało być tylko imię!

- No dobra, dobra... To do zobaczenia.- pożegnał się machając ręką.

- Mam nadzieję, że nie.

- Ale przygłup- zamknęłam wreszcie drzwi i udałam się z powrotem do pokoju babci. 

Wzięłam jej koc i wtuliłam w niego swoją twarz.

- Nawet nie wiesz jak mi cię babciu brakuje. - wyszeptałam i jedna łza spłynęła mi po policzku.

#Zayn

  Spodobała mi się ta dziewczyna. Była taka inna. Jedną z pozytywnych cech było to, że mnie nie znała,a druga to jej charakter.Myślałem o niej przez całą drogę powrotną. Mam nadzieję,że ją jeszcze spotkam.Dobrze, że wiedziałem gdzie mieszka. z dobrym humorem wkroczyłem do domu. 

- Cześć wszystkim! - przywitałem się i usiadłem obok Liama.

- Ale ty promieniejesz. - powiedział Liam. 

- Jakoś mam dobry humor.- odpowiedziałem sięgając po popcorn od Nialla. 

- Zostaw! To moje! - wydarł się Niall bijąc mnie po dłoni. 

- Teraz już moje - odpowiedziałem z sarkazmem. 

- Cisza! Ja tu oglądam!- krzyknął Louis. 

- A co to za film? - zapytałem.

- Saga Zmierzch! - odpowiedział Harry. 

- Znowu? Ja się na to już nie pisze. Oglądałem to chyba ze 100 razy.

- Zayn! Nie opuszczaj mnie! Ja tu zasnę przez nich! - krzyknął zdesperowany Liam.

- To chodź ze mną na taras. Napijemy się piwka, pogadamy trochę. 

Poszliśmy na taras i ułożyliśmy się na leżakach  Długo rozmawialiśmy. Liamowi było to potrzebne. Musiał się wygadać  ponieważ ciągle tęskni za Daniell. 

#Annie

  Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się o 22. Poszłam wziąć prysznic, potem przebrałam się  w piżamy i udałam się  do swojego pokoju. Gdy tylko weszłam moim oczom ukazało się zdjęcie, na którym byłam ja z babcią. Wzięłam je do ręki o opuszkami palców przejechałam po nim. 

- Dobranoc babciu - powiedziałam odkładając zdjęcie na półkę. 

Po 15 minutach zasnęłam. 

/Annie

 

#Caroline

Obudziłam się około 9:30. Po śniadaniu postanowiłam pozwiedzać trochę Londyn. Chciałam również sprawdzić jakie zespoły tutaj dają koncerty. Wzięłam prysznic, przebrałam się i wyszłam. Zeszło mi kilka godzin , za to zobaczyłam i dowiedziałam się wiele. 

-Jutro jest koncert One Direction. Ghrr. Nie za bardzo przepadam za ich muzyką, za to są ładni. Kurde. Iść? - mamrotałam sama do siebie wsiadając do auta.

Włączyłam radio. Leciała rytmiczna, ciekawa nuta. Spodobała mi się. Kiedy zobaczyłam że to piosenka One Direction, zamurowało mnie. 

-Jadę! - powiedziałam, a raczej krzyknęłam sama do siebie.

Nie zauważyłam kiedy już byłam pod resortem. 

Zjadłam kolację i położyłam się spać. Jak zwykle leżałam długo i myślałam o wszystkim.. Zasnęłam.

Obudziłam się wcześnie. Wzięłam szybki prysznic, zjadłam śniadanie i wyszłam. Moim celem był park. Puściłam się truchtem w jego stronę. Przejeżdżały koło mnie różne auta, ale w żadne się tak nie zapatrzyłam jak w czarne audi r8. Nie chciałam stracić tamtego auta z widoku. Oprzytomnił mnie klakson. Stałam na środku przejścia , tuż przed maską jakiegoś samochodu. Zaniepokojony kierowca wyskoczył z auta i z przerażeniem pytał się mnie czy nic mi nie jest. Kilka razy tłumaczyłam mu że  zatrzymał się jakieś 5 cm ode mnie i nic mi nie jest. Przeprosiłam za incydent i poszłam dalej. Usiadłam na ławce, w tylnej części parku. Stara, brudna i poniszczona fontanna była sucha. Przypomniało mi się całe moje dzieciństwo. Nie wiem czemu. Moje rozmyślania przerwał mój telefon. Dostałam SMSa od Edda- mojego brata. Chciał po prostu dowiedzieć się co u mnie. Streściłam ten cały mętlik który panował teraz w moim życiu. Była 17:37  a o 20:00 był koncert. Nie chciałam się spóźnić, więc założyłam słuchawki, włączyłam muzę i  pobiegłam przez lasek.

Było coś po 18. Poszłam wziąć prysznic i przebrałam się w to. Wzięłam kluczyki, kasę i wyszłam.

/Caro

  #CDN

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Uwaga!!!

Przepraszamy za nie publikowanie następnego rozdziału :/ mamy małe komplikacje ... Postaramy się jak najszybciej coś dodać :) 

Widzę, że co dziennie ktoś patrzy na nasz blog :) Nawet nie wiecie jakie to miłe. Dla nas to bardzo dużo znaczy. :) 

Wybaczcie  :* :) 


/Annie