Rozdział I
#Annie
Obudziłam się o 8.30. Babcia jeszcze spała, więc postanowiłam wziąć prysznic. Później przebrałam się w to i
zeszłam na dół do kuchni zrobić śniadanie. Przygotowałam naleśniki i
pozostawało mi czekać aż babcia się obudzi. Długo to trwało, więc trochę
zmartwiona udałam się do jej pokoju. Serce mi zaczęło mocniej bić, gdy
zobaczyłam, że jej tam nie ma. Zaczęłam panikować i biegać po całym
domu.
- Babciu! Gdzie jesteś ?! - wołałam.
Nagle drzwi od łazienki otworzyły się po czym uderzyły mnie w głowę.
- Co się stało kochanie? - zapytał babcia widząc jak trzymam rękę na czole.
- A nic, nic, ale nigdy więcej mnie tak nie strasz. Zawału bym dostała.
- Wnusiu, ale ja się bardzo dobrze czuję.
- Widzę własnie, widzę. A teraz chodź bo naleśniki stygnął.
Wzięłam ją pod rękę i poszłyśmy na śniadanie. Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy
się jak zawsze. Bardzo lubię spędzać z nią czas. Przy niej mogę być
sobą, mogę zapomnieć o smutku, żalu, mogę z nią pogadać o wszystkim i o
niczym. To ona przez większość mego życia zastępuje mi rodziców. Kocham
ją najbardziej na świecie.
- Babciu, ja chyba teraz pójdę po zakupy dobrze? Za niedługo wrócę. - powiedziałam zanosząc talerze do zmywarki.
- Dobrze, dobrze. Ja tu sobie pooglądam telewizję.
Uśmiechnęłam się szeroko i wyszłam. Na szczęście spożywczak nie był daleko, więc uwinęłam się w 15 minut.
- Jestem ! - powiedziałam wchodząc do domu.
Nie dostałam odpowiedzi , więc weszłam dalej by zobaczyć czy babcia
nadal jest w salonie. To co zobaczyłam było straszne. Babcia leżała obok
kanapy. Bardzo się przestraszyłam. Rzuciłam na podłogę zakupy i
podbiegłam do niej.
- Babciu, babciu słyszysz mnie? Ocknij się proszę...!
Na szczęście otworzyła oczy. Trochę mi ulżyło, ale cała się jeszcze
trzęsłam. Pomogłam jej wstać i położyłam ją na kanapie. Sięgnęłam po
telefon i wybrałam numer do pielęgniarki babci. Poprosiłam ją aby szybko
przyjechała. Po 10 minutach była już u nas.
- Dziękuję, że pani tak szybko przyjechała.
- Nie ma za co. A gdzie jest twoja babcia?
- W salonie.
- Chodź może przeprowadzimy ją do pokoju.
Wzięłyśmy ją pod rękę i zaprowadziliśmy do jej sypialni.
- A teraz opowiedz mi co się stało.- powiedziała pielęgniarka wyjmując ze swojej torby ciśnieniomierz.
Opowiedziałam pielęgniarce wszystko od początku i usiadłam w fotelu pod
oknem. Bardzo się martwiłam o babcię. Cały czas myślałam aby nic jej się
nie stało.
- Twoja babcia jest osłabiona. Musi dużo odpoczywać. Jak coś będzie nie tak - dzwoń.
- Dziękuję. - powiedziałam wstając z fotela.
Odprowadziłam panią do drzwi i wróciłam do babci. Usiadłam obok niej i
wzięłam jej dłoń. Miała ją taka ciepłą, że aż całe moje ciało przeszedł
przyjemny dreszcz. Uśmiechnęłam się, przykryłam ją kocem i pocałowałam w
policzek.
- Kocham cię, wiesz?- wyszeptałam.
- Ja ciebie też - usłyszałam.
Łzy napłynęły mi do oczu i pojedynczo spływały po policzkach.
- Ale nie płacz moje dziecko. - wymamrotała z lekkim uśmiechem.
- To ze szczęścia nie martw się- odpowiedziałam całując ją ponownie w policzek.
- Możesz przynieść mi wody?
- Oczywiście.
Poszłam szybko do kuchni i nalałam wody do kubka.
- Nie zamieniłabym swojego życia na nic. - pomyślałam. - Proszę- podałam babci kubek.
*wieczorem
Zaniosłam babci kolację i porozmawiałam z nią chwilę. Gdy zasnęła
pocałowałam ją w czoło i przykryłam ją kołdrą, ponieważ miała zimne
ręce. Wzięłam potem prysznic i przebrałam się w piżamy. Nie chciałam
zostawiać babcie samą na noc, więc wzięłam koc i ułożyłam się w fotelu w
jej pokoju. Patrzyłam na księżyc w pełni, na gwiazdy i rozmyślałam o
moim życiu. Wspominałam dzieciństwo, rodziców i chwile, które
najbardziej utkwiły mi w pamięci. Łzy same spływały mi po policzkach. To
takie przyjemne uczucie, że gdzieś tam w górze ktoś za mną tęskni i
czeka. Nie mogłam zasnąć. Podeszłam bliżej do łóżka babci i wzięłam ją
za rękę. Wciąż były zimne. Nie wiedziałam dlaczego. Przecież w domu
było 28 stopni, lato a noce nie były zimne. Nie wiem dlaczego, ale w tym
momencie zaczęłam szukać tętna na jej nadgarstku. Nie mogłam znaleźć.
Powoli wpadałam w panikę. Wzięłam do ręki telefon i zadzwoniłam do
pielęgniarki.
-Dobry wieczór. Przepraszam że tak późno dzwonię, ale strasznie martwię się o babcię. Ma zimne ręce i nie mogę znaleźć pulsu.
- Słuchaj Annie. Czekaj na mnie ja zaraz do ciebie przyjadę. Nic nie rób dobrze?
- Dziękuję.
Rozłączyłam się i uklękłam obok łóżka babci.
Rozległ sie dzwonek. Szybko pobiegłam i otworzyłam drzwi. Pani
pielęgniarka od razu skierowała sie do pokoju babci. Ja stałam w progu
drzwi i obserwowałam wszystko modląc się aby nic jej nie było. Cały czas
miałam łzy w oczach. Pielęgniarka odwróciłą się w moją stronę i powoli
zmierzała w moim kierunku.
- Annie... przykro mi, ale...
- Nie! Tylko nie to.. ! To nie jest prawda, to nie może być prawda... - zsunęłam się na podłogę rycząc jak bóbr.
- Przykro mi...
Szybko podbiegłam do babci i uklękłam przed jej łóżkiem.
- Babciu... proszę, nie .... nie umieraj! Ci ja zrobię bez ciebie? ... -
mówiłam przytulając jej dłoń do mojego mokrego od łez policzka.
Pielęgniarka poszła zostawiając mnie samą.Klęczałam przy niej całą noc
nie mogąc opanować łez. Wszystko nagle się skończyło straciłam kolejną i
jedyną osobę, którą bardzo kochałam i będę kochać. Cały ten cholerny
świat jest do dupy. Już nie mam nikogo, zostałam sama w tym posranym,
czarnym życiu.
/Annie
#Caroline
Całe szczęście bank był niedaleko. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam
się i wyszłam. Prawie zemdlałam, gdy dowiedziałam się ile mam kasy.
Pierwsza myśl? Samochód! Zadzwoniłam po taksówkę. Miły taksówkarz na
moje życzenie zawiózł mnie do najbliższego salonu chevroleta. Była to
jedna z moich ulubionych marek, na które mogłam sobie pozwolić. Padłam
gdy zobaczyłam to cudo.
-Wezmę tego.- powiedziałam do kolesia który miał mnie oprowadzać po salonie.
-Ale nie widziała pani wszystkich..
-Powiedziałam że biorę tego, więc inne mnie nie interesują.
-Ale nawet..- nie dałam mu dokończyć.
-Otworzy pan? Mogę wsiąść?
Ten koleś doprowadzał mnie do szaleństwa. Nie wiem co bym zrobiła gdyby jeszcze raz powiedział "ale nawet"...
-Tak, proszę.
Zrobiło mi się jakoś lżej, gdy do niego wsiadłam. Ten zapach nowości,
spełnione marzenie. Po dokładnym oglądnięciu auta i po próbnej jeździe
nie chciałam z niego wysiadać. Już się tak jarałam, a nawet jeszcze nie
był mój.. Pozostało tylko jedno. Kupić go i pozałatwiać wszystkie
papiery i papierki. Tak też zrobiłam. Po kilku godzinach szwendania się
po biurach, camaro było już moje.Wyjeżdżając z salonu czułam jak naprawdę zaczynam to nowe życie. Nie znałam dobrze planu miasta, ale na całe szczęście w aucie był GPS. Pojechałam do sklepu. Nakupiłam jedzenia i innych potrzebnych rzeczy. Nie chciałam wracać do domu, więc zahaczyłam o park. Od teraz będzie to chyba moje ulubione miejsce. Zaczęło się ściemniać. Postanowiłam wracać. Zaparkowałam moje kochane auto na parkingu pod budynkiem. Idąc do mieszkania zadzwoniłam do rodziców. Tęskniłam za nimi, za moim jebniętym bratem. Brakowało mi ich a to był dopiero początek...
/Caro
#CDN
;( biedna Annie...
OdpowiedzUsuńA co do Caro- to ładne autko :)
czekam na kolejny rozdział xx
Zostałyście nominowane przeze mnie do LIEBSTER AWARD !!! :D szczegóły u mnie ---> http://normalnaa.blogspot.com/ :)
Usuń