niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział IV

 # Zayn 

- Annie? 

- No tak. A co?- zapytał Liam lekko zaskoczony.

- Nie, nic.. - odpowiedziałem spuszczając głowę ku ziemi unikając spojrzenia chłopaka. 

- Zayn? 

- Co? 

- Mi możesz powiedzieć. 

- Wiem, ale naprawdę ... nie martw się. 

- Ale ja przecież widzę, że coś się dzieję. 

- Liam... Dzięki za troski. 

- No jak chcesz. Dobra koniec tych czułości. Chodź do reszty. - powiedział wstając z leżaka. 

- Nie dzięki, nie mam ochoty...

- Ok. Nie nalegam.

Rozłożyłem się wygodniej na leżaku  i zamknąłem oczy rozkoszując się blaskiem słońca. Nagle poczułem jak mój leżak przemieszcza się. Otworzyłem oczy i zobaczyłem jak chłopaki niosą mnie w stronę basenu. 

- Pożałujecie! Zobaczy... - nie dokończyłem, ponieważ wylądowałem w wodzie. 

- Nie chciałeś po dobroci to musieliśmy siłą.- powiedział Harry złowieszczo się uśmiechając. 


 #Annie

  

 Po obiedzie postanowiłam udać się na jogging. Wzięłam ze sobą słuchawki, i-Phona i wyszłam. Biegłam  londyńskimi, zapełnionymi ulicami. Nie zważałam na nikogo  Wsłuchałam się w rytm Emeli Sande- My Kind Of Love  i zapomniałam o całym świecie.Czasami małymi urywkami powracały wspomnienia. Czułam jak ściska mnie coś w gardle, więc przyśpieszyłam tempo. Nie chciałam znowu płakać, bo ostatnio zdarzało mi się to bardzo często. Zmęczona i zdyszana dobiegłam do parku. Usiadłam na tej ławce, na której spotkałam wczoraj Liama. Otarłam pot z czoła i starałam się jak najszybciej odpocząć aby biec dalej. Patrzyłam na bawiące się dzieci, na plotkujące staruszki i zakochane młode pary. Westchnęłam i zaczęłam biegać dalej. Postanowiłam wydłużyć sobie drogę. Spoglądałam na wielkie i piękne wille. 

- Nie chciałabym mieszkać sama w takim dużym domu. - pomyślałam.

Po chwili zatrzymałam się obok furtki prowadzącej na cmentarz. Przez moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Wahałam się, nie wiedziałam czy mam wejść, czy nie. Jednak postawiłam pierwszy, niepewny krok. Potem to już samo jakoś poszło. Po chwili znalazłam się przy grobie babci. Ściągnęłam słuchawki i przykucnęłam kładąc rękę na jej zdjęciu. Dokładnie przejechałam opuszkami palców jej zarysy twarzy. Łzy same spływały mi po policzkach. 

- Brakuje mi ciebie. Nawet nie wiesz jak bardzo...- wyszeptałam. 

Usiadłam na ławce obok i w ciszy rozmyślałam o całym moim życiu. Nie zauważyłam nawet kiedy się ściemniło. Pół pustego dnia spędziłam na cmentarzu. Pożegnałam się z babcią i powoli skierowałam się do domu. 



#Następnego dnia

Obudziłam się o 10.30. Wzięłam gorącą kąpiel i przebrałam się w to. Zrobiłam sobie naleśniki na śniadanie i do południa przesiedziałam w salonie przed telewizorem. Później wyszłam na miasto zrobić zakupy. Na początek poszłam do spożywczaka i kupiłam potrzebne produkty. Gdy byłam już przy kasie przypomniałam sobie, że nie wzięłam żelek. Wróciłam się i włożyłam trzy paczki do koszyka. 

- Ałć! - zasyczałam z bólu. 

Jakiś chłopak nie zauważył mnie i wylądował ze mną na podłodze. Nie mogłam się ruszyć. 

- Czy mógłbyś ze mnie zejść? - zapytałam lekko oburzona. 

- A tak, przepraszam. - wstał i zaczął poprawiać swój sweter. 

Wszystkie moje zakupy się porozsypywały, więc zaczęłam je zbierać. 

- Czekaj, pomogę ci. - powiedział blondyn i szybko przykucnął obok mnie wkładając produkty do koszyka. - O żelki! Mam nadzieję, że mnie poczęstujesz. 

- Jak na razie to nie zasłużyłeś sobie.- uśmiechnęłam się szyderczo, a on posmutniał. 

Popatrzyłam się na niego i zmiękłam. Zrobił taką słodką minkę, że aż się zaśmiałam. 

- No dobra, dobra. Poczęstuję cię, ale najpierw pomożesz mi to wszystko pozbierać.

- Tak jest! Nawet jak chcesz to mogę Cię odprowadzić do domu. 

- Z wielką chęcią, ale ...

- No to ustalone. Chodź już do kasy. 

- ... ja cię nie znam. - dokończyłam ale on już tego nie usłyszał. 

Wyciągnęłam portfel, zapłaciłam za wszystkie zakupy i wyszliśmy ze sklepu. 

- To w którą stronę? - zapytał się rozglądając dookoła.

- Na prawo. - powiedziałam i wyciągnęłam żelki. - Jesteś tego pewny, że chcesz mnie odprowadzić? 

- Jak najbardziej.- odpowiedziała zajadając się słodkościami. - Ale nie bój się, nie jestem złodziejem. 

- Mam nadzieję. - uśmiechnęłam się i wzięłam od niego jednego żelka. 

- Ej! Masz tam jeszcze dwie paczki. Ta jest moja. - oburzył się chłopak. 

- Ale ja za nią zapłaciłam. 

- Nie martw się, spłacę ci ten dług. Zaproszę cię na kawę i będzie wszystko okej. 

- Tylko ja nie wiem jak ma na imię ten, który je moje żelki. 

- A tak, nie przedstawiłem się, przepraszam. Niall jestem. 

-  Annie, miło mi. 

- Mi bardziej.- powiedział z całą buzią żelków. - Daleko mieszkasz?

- Nie, tutaj zaraz za rogiem. A co? Znudziłam ci się już? 

- Nie, wręcz przeciwnie. 

Uśmiechnęłam się i zatrzymałam się przed furtką prowadzącą do mieszkania.

- To tutaj - powiedziałam. 

- Już? Co tak szybko... Będę smutny przez cały dzień. - posmutniał i spuścił głowę w dół. 

- Jeszcze na pewno się spotkamy. - uśmiechnęłam się. 

- To akurat wiem. Mam dla ciebie pewną propozycję. 

- Jaką? 

- Chodź ze mną przejść się do parku. Prooszę. - zrobił minę jak kot ze Shreka. 

- No dobra. Tylko odłożę zakupy do domu. 

- Ok. Czekam. 

Odłożyłam je i szybko wróciłam do Nialla. 

- No to chodźmy. - powiedziałam i ruszyliśmy przed siebie. 

Spacerowaliśmy jakieś 40 minut. Potem Niall znowu odprowadził mnie pod dom i poszedł w swoja stronę. Usiadam zmęczona w salonie z wielkim uśmiechem po udanym dniu. 

#Niall

  Po mile spędzonym dniu z Annie musieliśmy jechać z zespołem na wywiad. Po godzinie byliśmy w domu. Dziennikarka  zadała takie jedno pytanie Liamowi: " Czy ty Liam spotkałeś już jakąś dziewczynę, która zrobiła na tobie dobre wrażenie?", a on odpowiedział " Wiem, że dopiero co rozstałem się z Daniell, ale nie zaprzeczam, poznałem kogoś." Każdy z nas się bardzo zdziwił. Liam w drodze powrotnej milczał jak grób, nie chciał nam nic powiedzieć.  

/Annie

 

 

#Niall 

Kiedy zobaczyłem że na jedną z dziewczyn spadł reflektor zbiegłem ze sceny, przedzierając się przez ochroniarzy.Koncert został wstrzymany. Została wezwana karetka. Jednak zanim przyjechała, dziewczyna się ocknęła. Z początku mamrotała , chciała się podnieść, zapewniała mnie że jest wszystko w porządku. Jednak nie pozwoliłem jej się podnieść. Przyjechała karetka, postanowiłem wsiąść i jechać z nią do szpitala. Siedziałem z nią całą noc, choć nie było łatwo tego załatwić... Była taka słodka jak spała. Następnego dnia przyszły wyniki badań. Nic jej nie było.


 


1 komentarz:

  1. OMG, myślałam że po tym reflektorze coś jej się stanie, ale na szczęście nie ! :D Zapraszam też na mojego bloga: http://onedirection11111.blogspot.com/ liczę że wpadniesz i skomentujesz :>

    OdpowiedzUsuń